Dzisiaj chcemy przybliżyć naszym Czytelnikom i Czytelniczkom historię ludzi, którzy tworzą najmłodszą rodzinę zastępczą w naszym kraju. Zapraszamy do lektury wywiadu z panią Eweliną!
Pani Ewelina to odważna kobieta, mama biologiczna i najmłodsza mama zastępcza w Polsce. Pod nasze fundacyjne skrzydła trafił jej zastępczy synek, Oktawian. Chłopiec cierpi na nieuleczalną chorobę genetyczną GLUT1-DS, która objawia się padaczką lekooporną. Opisywaliśmy jego historię tutaj:
– Jak to się stało, że staliście się rodzicami zastępczymi w tak młodym wieku?
– W 2012 roku urodził się nasz biologiczny syn Marcel, już wtedy wiedzieliśmy, że chcemy mieć dużą rodzinę. Niestety, okazało się, że nie możemy mieć więcej dzieci. Nasza decyzja była jednogłośna: jak Marcel podrośnie, adoptujemy lub będziemy rodziną zastępczą dla innych dzieci. Nie minął rok i los postawił przed nami wyzwanie zaopiekowania się rodzeństwem, które znaliśmy. Od pierwszej chwili wiedzieliśmy, że to właśnie teraz jest ten czas, by nasza rodzina powiększyła się o troje wspaniałych dzieci. W ten sposób we wrześniu 2013 r. zostaliśmy najmłodszą rodziną zastępczą w Polsce. Ja miałam 23 lata mąż 25. Najstarsze dziecko miało 10 lat. W tym roku mija 9 lat.
– Jak zareagowali bliscy? otrzymaliście pomoc?
– Nikt w nas nie wierzył. ,,Młodzi, głupi, nie poradzą sobie” – tak mówiono. Uwierzyły w nas 2 osoby: państwo, którzy prowadzili pogotowie opiekuńcze (teraz są naszymi ciocią i wujkiem) i sąd rodzinny, który dał nam kredyt zaufania.
– opiszcie Jak nawiązujecie wieź ze swoimi podopiecznymi.
– Więź przychodzi naturalnie, dajemy przestrzeń. Nie narzucamy się, budujemy poczucie że jesteśmy obok i w każdej chwili dla nich. Pokazujemy dziecku, że nie ważne skąd pochodzi i jaką miało historię, zasługuje na to by być kochanym bezwarunkowo.
– Jak Oktawian do Was trafił?
– Oktawian zwany Dyziem, to kolejny dar losu, dar od Boga, nie ważne jak kto to nazwie. Wierzę, że tak musiało się stać. Decyzja zapadła w kilka minut po tym jak usłyszeliśmy, że jest chłopiec który szuka rodziny zastępczej. To był impuls. Wiedzieliśmy że jesteśmy stworzeni dla tego małego cudownego chłopca, którego nie znaliśmy.
– Czy to była trudna ścieżka?
– Oczywiście, nie obyło się bez perturbacji. Złożyliśmy wniosek do sądu, że jesteśmy gotowi przyjąć kolejne dziecko, z innego, oddalonego powiatu. Znowu usłyszeliśmy: ,,Szaleńcy, zwariowali. To tak z miłości do dzieci?” Mieliśmy trochę problemów z tego powodu, że mieliśmy ,,komplet” podopiecznych jako Zawodowa Rodzina Zastępcza, ale dla nas nie ma sytuacji nie do rozwiązania. Sąd stanął po naszej stronie i tak 2 sierpnia trafił do nas Dyzio.
– Jak rodzina zastępcza radzi sobie z leczeniem, logistyką, planowaniem aktywności?
– Logistyka jest prosta: trzeba wszystko planować i zostawić miejsce na życiowe niespodzianki (uśmiech).
Odkąd jest z nami Dyzio wszystko musi być jeszcze bardziej zaplanowane – wymaga on ciągłej rehabilitacji, wizyt u specjalistów i wizyt kontrolnych, co się wiąże z kilkudniowym leżeniem w szpitalu. Każdy wyjazd czy wycieczka muszą być zaplanowane tak, by był czas na jego posiłki, sen, który jest mu niezbędny i ćwiczenia, bez których jest regres.
– gdy macie czas na wspólne aktywności to…
– Jesteśmy rodziną w której mój mąż bardzo dużo pracuje, niewiele mamy wspólnego czasu. Jest bardzo zaangażowany w wiele projektów jednoczenie. Robi to wszystko, by naszej rodzinie żyło się lepiej.
Wspólne chwile z mężem mamy głównie w weekendy, więc każdy staramy się wykorzystać co do minuty. Chodzimy wszyscy razem do kina i na basen. Jeździmy na wycieczki w góry, które uwielbiamy. Zimą planujemy wyjazdy z dziećmi na sanki, narty, a latem nad jeziora i morze.
– Czy środki, które otrzymujecie od rządu/ instytucji są wystarczające?
Wsparcie jest takie jak dla wszystkich Zawodowych Rodzin Zastępczych – otrzymujemy środki na utrzymanie dzieci. Dopóki dziecko jest zdrowe, to wystarcza na bieżące potrzeby i na to, by odłożyć na obóz dla dzieci czy wspólne wakacje.
Jednak kiedy dziecko jest chore, to niestety, ale wsparcie instytucji państwowych u nas kuleje i to bardzo. Dzieci z niepełnosprawnościami nie mogą liczyć na wiele. Tak naprawdę tylko dzięki fundacjom i stowarzyszeniom jesteśmy w stanie we właściwy sposób rehabilitować i leczyć takie dziecko jak Dyzio – zapewnić mu suplementację i dietę.
– Jakie wsparcie otrzymujecie na co dzień?
– Wsparcie jako takie pochodzi, głównie z fundacji, jak np. Hemmersbach Kids’ Family, której bardzo dziękujemy za pomoc i innych instytucji pozarządowych. Niestety nasz ustawodawca niewiele ma do zaoferowania rodzinom zastępczym. Oprócz psychologów w pieczy i projektów, które są realizowane dosyć rzadko i kierowane do określonych grup wiekowych, to nie możemy liczyć na żadne wsparcie.
– Dziękujemy za rozmowę! Czy chcecie jeszcze coś dodać od siebie?
– Jeżeli możemy tutaj coś dodać od siebie to: dziękujemy, że ktoś w nas kiedyś uwierzył i dostrzegł w dwójce młodych ludzi z maleńkim dzieckiem pokłady miłości i radości, które możemy przekazać.
- Dziękujemy Cioci Marysi i wujkowi Andrzejowi, że powiedzieli: ,,Słuchajcie, jesteśmy z wami, trzymamy za was kciuki.”
- Dziękujemy Pani sędzinie, że nam zaufała dając pod opiekę dzieci.
- Dziękujemy naszym rodzicom za to, że pokazali nam, co oznacza bezwarunkowa miłość do drugiego człowieka.
- Najważniejsze: dziękujemy naszym dzieciom, które każdego dnia, od 9 lat dają nam poczucie, że to co robimy ma sens.
- Dziękuję Tobie, mój mężu, że wspierasz moje wszystkie plany dotyczące naszych dzieci i ich przyszłości.
Pani Ewleina dodała jeszcze na koniec:
– Nasza misja to coś, co chcemy robić już na zawsze. Chcemy, by nasz dom był pełen dzieci, którym oddamy naszą miłość. Być może w przyszłości jako Rodzinny Dom Dziecka dla większej gromadki dzieci.



